Sądy utraciły akceptację społeczną | 🗞️ Przeczytasz w 1 min.
Nie ma większego absurdu niż państwo, które odgrodziło się od obywateli – w imię ich dobra
Przepisy dotyczące tzw. „środków bezpieczeństwa epidemicznego” zostały wprowadzone niezgodne z prawem od samego początku. Wiele z nich zostało później podważonych przez sądy administracyjne, które orzekały, że ograniczenia wprowadzane rozporządzeniem — bez podstawy ustawowej — były po prostu bezprawne. A jednak pozostały po nich trwałe ślady: plastikowe bariery, które odgradzają obywatela od państwa. Nie w sensie metaforycznym, ale fizycznym. W sądach, w urzędach, na pocztach — wszędzie tam, gdzie człowiek przychodzi po sprawiedliwość lub zwykłą pomoc, natrafia na szybę, która mówi więcej o systemie niż tysiąc stron uzasadnień.
I tu dochodzimy do sedna: ta plexi nie jest już zabezpieczeniem zdrowia. Jest zabezpieczeniem systemu przed zmianą. Stała się wygodna. Oddziela urzędnika od petenta, sędziego od obywatela, państwo od odpowiedzialności. Nikt nie wie, kto ją postawił, nikt nie wie, kto powinien ją zdjąć — więc stoi. Tak jak stoją tysiące spraw obywateli w polskich sądach. Bo dokładnie tak samo działa dziś wymiar sprawiedliwości. W stanie zawieszenia. Bez jasnych podstaw, bez odpowiedzialności, w próżni między literą prawa a praktyką życia.
Z zewnątrz mogłoby się wydawać, że wszystko działa wzorowo. Unia Europejska chwali Polskę za „postępy w przywracaniu praworządności”, raporty pełne są dyplomatycznych pochwał i deklaracji o „odbudowie zaufania do instytucji”. W praktyce jednak wiele z tych ocen brzmi jak życzeniowe komunikaty — nie mające wiele wspólnego z codziennym doświadczeniem obywatela. Europejskie instytucje często nie dostrzegają, że polski wymiar sprawiedliwości wciąż tkwi w strukturach i mentalności odziedziczonej sprzed dekad. Zmieniają się hasła, ministrowie i narracje, ale fundament pozostaje ten sam: system, który bardziej dba o własne bezpieczeństwo niż o poczucie sprawiedliwości obywatela.
Plexi stała się więc symbolem tej Polski, w której wszystko jest „tymczasowe” od dekad. Gdzie przepisy się zmieniają, a rzeczywistość stoi w miejscu. Gdzie prawo zamiast służyć człowiekowi — zasłania się od niego przezroczystą tarczą.
Komentarze
Prześlij komentarz