Co jeśli największym zwycięstwem Unii Europejskiej byłoby wciągnięcie Rosji do struktur UE? | 🗞️ Przeczytasz w 2 min.
Zimna kalkulacja
Każdy kryzys, każdy incydent, każda eskalacja – od wybuchów w metrze, przez prowokacje „terrorystyczne”, aż po dzisiejsze drony – działa jak pożywka dla polityków. Strach społeczeństwa staje się paliwem do budowania nowych struktur władzy i centralizacji. Dzisiejsze naruszenia przestrzeni powietrznej nie są wyjątkiem. Im większa skala i im bardziej medialny charakter wydarzenia, tym szybciej rośnie legitymacja Brukseli do dalszej militaryzacji, integracji i przejmowania kompetencji od państw narodowych. UE od lat brakowało spoiwa emocjonalnego – wojna dała go w nadmiarze.
Pytanie nie brzmi już czy Unia wykorzysta te kryzysy, ale jak daleko posunie się w budowaniu „twierdzy Europa”. Dla jednych to gwarancja bezpieczeństwa i krok w stronę globalnej potęgi, dla innych – klasyczna technika zarządzania strachem, gdzie każdy kolejny incydent staje się pretekstem do oddania kolejnych kawałków suwerenności.
Korzenie nie tak krystaliczne
Unia Europejska lubi o sobie mówić jako o bastionie demokracji, wolności i pokoju. W praktyce jednak jej historia pokazuje, że ten obraz ma wiele rys. Wśród ojców-założycieli byli zarówno ideowi komuniści (Altiero Spinelli), jak i politycy z przeszłością w strukturach nazistowskich (Walter Hallstein). Europejska Wspólnota Węgla i Stali powstała na bazie karteli przemysłowych, które wcześniej wspierały machinę wojenną III Rzeszy.
UE od początku była projektem pragmatycznym, a nie czystą utopią demokracji. Jej celem było ujarzmienie nacjonalizmów i integracja przemysłów zbrojeniowych – często rękami ludzi o wątpliwej przeszłości.
Ukraina i cień Bandery
Dzisiejsza Ukraina, aspirująca do członkostwa w UE, zmaga się z własnymi demonami. Kult Stepana Bandery – nacjonalisty i kolaboranta nazistowskiego – jest w Kijowie gloryfikowany, mimo że odpowiadał za masakry Polaków i Żydów. Dla Zachodu to temat niewygodny, więc przemilczany. W polityce wartości ustępują miejsca geopolityce.
Białoruś – kraj, którego już nie ma?
Obok Ukrainy pojawia się inny, mniej dyskutowany, ale równie ważny przypadek. Białoruś – formalnie istniejąca na mapie Europy – w praktyce dawno utraciła niezależność.
Język rosyjski zdominował życie publiczne, spychając białoruski na margines. Granica z Rosją jest fikcją – nie ma kontroli, są za to wspólne manewry, gospodarka i polityka wizowa. Dziś Białoruś bardziej przypomina rosyjski region niż samodzielne państwo.
Eksperci ostrzegają, że proces ten dopełni się w najbliższych latach. A to oznacza, że polska wschodnia granica staje się faktycznie granicą z Rosją. Ukraina stawia opór, ale jeśli padnie – Polska znajdzie się w bezpośrednim sąsiedztwie agresywnego mocarstwa.
Unia jako maszyna militarna
Wojna w Ukrainie dała Brukseli coś, czego brakowało jej od dekad – poczucie misji. Po raz pierwszy w historii UE finansuje dostawy broni, buduje wspólne mechanizmy bezpieczeństwa i coraz głośniej mówi o „armii europejskiej”.
Ale do czego to prowadzi? Czy naprawdę wierzymy, że Unia wjedzie w otwartą konfrontację z Rosją czy USA? Historia podpowiada, że armaty kończą rozmowy, a negocjacje zamieniają się w projekty handlowe.
Rosja w UE – absurd czy logika historii?
Dziś brzmi to jak herezja, ale czy możliwe, by Rosja kiedyś znalazła się w Unii Europejskiej? Przecież Francja i Niemcy przez stulecia prowadziły krwawe wojny, a dziś dzielą walutę i granice.
Rosja w UE oznaczałaby koniec rywalizacji geopolitycznej na kontynencie. Zasoby Moskwy spotkałyby się z pieniędzmi Brukseli. Ukraina, zamiast pola bitwy, stałaby się forum debaty politycznej. NATO stałoby się reliktem przeszłości, a Europa – graczem zdolnym rywalizować z Chinami i USA.
Strach przed pokojem
Dlaczego nikt poważnie o tym nie mówi? Bo łatwiej zarządzać kryzysem niż podejmować odważne decyzje. Sankcje, szczyty i deklaracje nie wymagają prawdziwego przywództwa.
Tymczasem największe sukcesy Europy rodziły się ze „szalonych” idei: pojednanie francusko-niemieckie, rozszerzenie UE na Wschód, strefa Schengen. Może kolejnym krokiem powinna być integracja Rosji z Europą?
Konkluzja: odwaga zamiast iluzji
Europa stoi przed wyborem: czy chce być supermocarstwem militarnym, które i tak zakończy swoje wojny przy stole negocjacyjnym, czy może od razu postawić na integrację i pokój?
Najważniejsze pytanie brzmi: czy Europa potrafi przekształcić swojego największego przeciwnika w partnera?
Jeśli nie – wojna na Ukrainie potrwa dekady. Jeśli tak – „absurd” Rosji w UE może stać się najbardziej logicznym rozwiązaniem w historii kontynentu.

Komentarze
Prześlij komentarz