Rosja w Unii Europejskiej? | 🗞️ Przeczytasz w 2 min.


W dzisiejszym świecie, gdzie konflikt na Ukrainie ciągnie się jak niekończąca się agonia, a Europa tkwi w paraliżu sankcji i deklaracji, czas na prowokacyjną myśl: co jeśli Unia Europejska zaprosiłaby Rosję do swojego grona? Brzmi absurdalnie? Może. Ale historia Europy pełna jest absurdów, które stały się rzeczywistością. My, autorzy tego tekstu – ja i mój rozmówca – wierzymy, że UE ma wszystko, by zakończyć tę wojnę: pieniądze, narzędzia, doświadczenie. Brakuje tylko jednego: odwagi. Dlaczego to mogłoby zadziałać? I dlaczego nikt o tym nie mówi? Spróbujmy rozłożyć tę wizję na czynniki pierwsze.

Unia Europejska: Maszyna do cudów transformacji

Unia Europejska nie jest klubem bogaczy, którzy patrzą z góry na resztę świata. To potężna maszyna do transformacji społeczeństw i gospodarek. Przypomnijmy sobie Polskę czy Rumunię – kraje, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu zmagały się z postsocjalistycznym chaosem. Miliardy euro z funduszy strukturalnych, pożyczki z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, mechanizmy stabilizacyjne – to wszystko zmieniło je w nowoczesne państwa. Drogi, fabryki, reformy edukacyjne i administracyjne. Finansowo? Żaden problem. UE dysponuje nieograniczonymi narzędziami, a włączenie Rosji, choć kosztowne, byłoby wykonalne. Rosja wnosiłaby swoje atuty: ogromne zasoby surowców, energię i gigantyczny rynek wewnętrzny. To nie byłby ciężar, lecz inwestycja w przyszłość.

A przecież sama Unia Europejska była kiedyś utopią. W pierwszej połowie XX wieku Francja i Niemcy – narody, które dwukrotnie rzuciły się sobie do gardeł w globalnych konfliktach – wydawały się skazane na wieczną wrogość. Dziś dzielą wspólną walutę, parlament i otwarte granice. To, co wydawało się niemożliwe, stało się faktem. Dlaczego więc Rosja w UE miałaby być większym absurdem? Historia uczy, że „niemożliwe” to tylko stan przejściowy. Jeśli pojednanie francusko-niemieckie po rzeziach II wojny światowej było możliwe, to dlaczego nie integracja z Rosją po zimnej wojnie i konflikcie na Ukrainie?

Korzyści: Od bezpieczeństwa po globalną potęgę

Wyobraźmy sobie korzyści. Po pierwsze, bezpieczeństwo: koniec rywalizacji od Lizbony po Władywostok. Wizja de Gaulle'a i Gorbaczowa – wspólna Europa od Atlantyku po Ural – stałaby się praktyką. Wspólna przestrzeń gospodarcza eliminuje konflikty, a NATO stałoby się reliktem przeszłości. Żadnych więcej napięć militarnych, tylko stabilność oparta na wzajemnych zależnościach.

Energetyka? Rosyjski gaz i ropa pod unijnymi regułami – bez szantażu politycznego, z przejrzystymi zasadami i dywersyfikacją źródeł. Geopolityka: Europa zintegrowana z Rosją to potęga, która równoważy wpływy Chin i USA. Zamiast być pionkiem w globalnej grze, stajemy się równorzędnym graczem. A kontrola? Rosja w unijnych instytucjach – od Trybunału Sprawiedliwości po Komisję Europejską – oznacza realny wpływ Zachodu na Moskwę i odwrotnie. Żadnej konfrontacji, tylko integracja. Wojna kończy się nie hukiem bomb, ale uściskiem dłoni przy negocjacyjnym stole.

Co z Ukrainą? Jako kandydat do UE, zyskałaby gwarancje bezpieczeństwa. Spór graniczny zamieniłby się w wewnętrzną debatę polityczną, rozstrzyganą w Brukseli, a nie na polu bitwy. Żadnych rakiet, żadnych czołgów – tylko negocjacje w Parlamencie Europejskim. Rosja przestałaby być „oblężoną twierdzą”, izolowaną od świata. Zamiast tego: dostęp do unijnego rynku, euro jako waluty, miliardy na inwestycje w infrastrukturę i modernizację.

Dlaczego nikt o tym nie mówi? Strach przed pokojem

Oto prawda, która boli: Unia ma pieniądze i potencjał, ale nie ma odwagi. Brukselscy biurokraci wolą „utrzymywać iluzję procesu” – kolejne pakiety sankcji, wizyty dyplomatyczne, puste deklaracje – niż zaryzykować prawdziwą zmianę. Dlaczego? Strach. Strach przed „rosyjską kolonizacją” UE, przed destabilizacją instytucji przez tak dużego gracza. W Europie Środkowej i Północnej sama myśl o integracji z Rosją wywołuje histerię – trauma historyczna paraliżuje myślenie. A co z demokracją i prawami człowieka? Rosja musiałaby się zmienić: demokratyzacja, szacunek dla granic, rezygnacja z imperializmu. To nie kwestia logistyki, to wola polityczna. Ale Europa woli zarządzać kryzysem, bo to bezpieczne – nie wymaga przywództwa, tylko administracji.

Prawdziwe przywództwo polega na postawieniu pytania: czy potrafimy przekształcić wroga w partnera? Historia mówi: tak. Pojednanie francusko-niemieckie po II wojnie światowej? Rozszerzenie UE na Wschód po zimnej wojnie? To były „szalone” pomysły, które zbudowały pokój. Dziś wojna w Ukrainie traci jakikolwiek sens w obliczu takiej wizji.

Europa szersza niż Bruksela: Od izolacji do dialogu

W debatach publicznych coraz częściej utożsamia się Europę z Unią Europejską. Tymczasem geopolitycznie, kulturowo i historycznie nie sposób mówić o Europie w oderwaniu od Rosji. Jej obecność na kontynencie jest faktem, a próby pomijania tego elementu prowadzą do zafałszowania rzeczywistości. Europa to przestrzeń cywilizacyjna, na którą składają się nie tylko państwa członkowskie UE, ale także Rosja, Ukraina, Białoruś, Bałkany Zachodnie czy Szwajcaria. Polityczna narracja ostatnich lat sprowadza Europę wyłącznie do Brukseli – to wygodne, ale mylące uproszczenie.

Aktualny konflikt i sankcje zepchnęły Rosję na margines. Jednak historia uczy, że największe konflikty kończą się przy stole negocjacyjnym. Niemcy i Francja – wieki wojen, a dziś fundament UE. Jeśli Europa ma być spójną przestrzenią stabilności, Rosja musi wrócić do rozmów. Nie jako przeciwnik, lecz jako część kontynentu.

Paradoks? Programy jak Krajowy Plan Odbudowy (KPO) trafiają do państw jak Polska, które nie leżą w gruzach. Tymczasem Rosja po latach izolacji faktycznie stanie przed koniecznością odbudowy. Czy Europa nie powinna pomyśleć o takim planie także dla Rosjan? Zamiast spychać ich w ramiona Chin, lepiej dać szansę na powrót do wspólnej gry. Europa jest większa niż Unia. Izolacja Rosji daje chwilowe poczucie bezpieczeństwa, ale długofalowo tworzy próżnię, którą wypełnią inni – przede wszystkim Azja.

Wezwanie do odwagi: Zaprosić Rosję do stołu

Rosja w UE to utopia? Dziś tak. Ale w 1945 roku Unia Europejska też była utopią. Konflikt na Ukrainie mógłby skończyć się jednym odważnym ruchem: nie kolejnym pakietem sankcji, nie symbolicznymi gestami, lecz decyzją o integracji. Pytanie brzmi: czy Europa jest gotowa myśleć odważnie? Czy woli bać się pokoju tak samo jak wojny?

Unio Europejska, przestań chować się za biurokracją. Zaprosić Rosję do stołu – to nie kapitulacja, to zwycięstwo. Inaczej wojna będzie trwać w nieskończoność, dopóki nie wykreujecie lidera. A na to, patrząc na politycznych „liderów” UE, którzy prędzej się pozagryzają między sobą, nie ma co liczyć. Historia uczy, że nawet najwięksi przeciwnicy mogą siadać do jednego stołu. Dziś przed Unią Europejską stoi wybór: wyciągnąć rękę do Rosji czy pozwolić, by stała się na trwałe częścią innego świata? Wierzę, że czas na to pierwsze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polska nie jest w ruinie. Krajowy Plan Odbudowy – odbudowa czego? | 🗞️ Przeczytasz w 1 min.

Nadzieja umiera w sądzie | Przeczytasz w 30 sek.

YouTuberzy nagrywający wykroczenia drogowe przekraczają granice | 🗞️ Przeczytasz w 30 sek.